moja książka


Moja książka

Chciałabym się z Wami podzielić moją książka, a właściwie jej kawałkiem, bo jeszcze całej nie napisałam, za to mam już pięć rozdziałów. Miłego czytania!


Informuję, że poniższy tekst jest własnością intelektualną autora i w celu wykorzystania go należy się z nim skontaktować.



ROZDZIAŁ 1
PREZENT

Weronika siedziała w ławce, a pani nudziła o… szczerze mówiąc nawet nie wiedziała o czym, nagle rozległ się wybawiający dźwięk drrrrrrrrr dzwonek. Dziewczynka szybko spakowała książki. Na korytarzu gdy rozmawiała z koleżankami podszedł do niej Antek z pięknym glinianym kotkiem w ręku. Postawił go na ziemi i powiedział:
- Proszę, to dla ciebie.
Zanim Weronika zdążyła otworzyć usta odbiegł. Zdziwiona dziewczynka podniosła średniej wielkości figurkę i obejrzała ją. Zwróciła się do koleżanek:
- Nie wiem o co chodzi, ale tak w ogóle to ciekawe skąd wziął tego kotka, jest piękny. 
Magda najlepsza przyjaciółka Weroniki, powiedziała jej że Antek chodzi na ceramikę i prawie nic nie robi tylko lepi z gliny i że wie o tym ze sprawdzonego źródła (zawsze tak mówi). Dziewczynka chwilę później zagadała się z koleżankami i zapomniała o glinianym kotku, którego wcześniej włożyła do plecaka. Przesiedziała w szkole jeszcze dwie lekcje ( nie wiedziała o czym były). Później ubrała się i wróciła do domu. Od progu zapytała:
- Cześć mamo, co dziś na obiad
- Nie wiem, chyba zjemy na mieście, ale najpierw wypakuj książki z plecaka.
- Dobrze – powiedziała i poszła do swojego pokoju.
Wyjmując podręczniki z tornistra zauważyła kotka.
- Nazwę cię Glinek – powiedziała, obracając go w palcach i uważnie się mu przyglądając. Nagle zawołała ją mama:
Weronika, wychodzimy!!
- Już idę !!! – powiedziała, pospiesznie kładąc figurkę na biurku.


                                                                                    ROZDZIAŁ 2
GLINEK POZNAJE BIURKO I JEGO MIESZKAŃCÓW

Kotek niespodziewanie przebudził się i przetarł oczy
- Co… co się stało. Gdzie…gdzie ja jestem.
- Na biurku Weroniki, co nie wiesz głupku!!!!!! Taki jesteś niedomyślny!!!!!!! – powiedziała gumka Dominika która zawsze jest dla wszystkich niemiła i złośliwa. Z pojemnika wychyliła głowę pani Pędzlowa Gosia która zawsze lubiła poznawać nowych.
- Co nowy?… nowy, jak masz na imię…jak masz na imię…
- Tak nowy, ale strasznie głupi. Phi..- powiedziała gumka.
- Ja… jak mam na imię hmm,  chyba nie mam imienia.
- To tylko dowód twojej głupoty, przed chwilą Weronika nadała ci imię, a ty o tym nie wiesz!!!!!!!!!
- Sssspałem – nieśmiało próbował się wytłumaczyć kotek.
- No pewnie!!! Spał!!! Tak wszystkim najlepiej!!! Phi…
- Nie przejmuj się nią, ona tak zawsze, Jestem Gosia- powiedziała dosyć głośno i podekscytowanie.
- Ale.. Ale czy mogłabyś ją zapytać jak w końcu mam na imię?
- Jasna rzecz – odpowiedziała mu pani Pędzlowa. I nie minęła sekunda gdy zwróciła się do panny gumki:
- Dominika, to jak on w końcu ma na imię?
- Przecież to oczywiste że Glinek!!! Kiedy ty czytałaś tę durną książkę ja tu nasłuchiwałam, czekałam!!!! Phi…
- No to co Glinek, oprowadzę cię po biurku i przedstawię innych!
- Chętnie – powiedział jeszcze trochę onieśmielony kotek.
- To może najpierw w lewo, To Wać pan strugaczka Mateusz – temperówka zdjęła z czegoś, czego według Glinka nie można było nazwać głową kapelusz i ukłonił się nisko.
- Ruszamy dalej – powiedziała Gosia.
- Tu stoi lampka, a tu chusteczki higieniczne, których Weronika czasami używa…
- Kto to ta Wero coś tam? – zapytał Glinek.
- Weronika, to właścicielka tego biurka – wyjaśniła.
- Ale chodźmy już dalej, to linijka Angelika, nie dawno tu trafiła jak ty.
- Hej Gośka co to za nowy? – zapytała obojętnym tonem Angela.
- Cześć, to Glinek dzisiaj przyszedł – odpowiedziała jej.
- Dzień dobry kocie jak ci się tu podoba? – zwróciła się do figurki.
- Jest tu nawet ładnie - powiedział kotek dość mocno zawstydzony.
- Zostały nam jeszcze dwie rzeczy do przedstawienia – powiedziała Małgorzata uśmiechając się do Glinka.
- To nożyczki Franek- Franek kiwnął do nich z daleka głową i poszli dalej.
- Tu mieszka ołówek Kacper, ale poszedł do Mateusza się zastrugać – wytłumaczyła Gosia.
- Już chyba wszystko zwiedziliśmy, pokazać ci coś jeszcze? – zapytała.
- Nieee, chciałbym już iść spać – powiedział Glinek.
- No przecież! Muszę ci powiedzieć gdzie będziesz spał. – wykrzyknęła i puknęła się w głowę. Przeszli chyba pół biurka aż w końcu pani Pędzlowa powiedziała:
- Tu będzie twoje mieszkanie – wskazując puste miejsce w szarym koszyczku na skraju stołu.
- Dobranoc – powiedziała.
- Dobranoc Gosiu i dziękuję za wszystko. – odpowiedział jej Glinek
- Nie ma za co.
Kotek tylko zamknął oczy i już spał, taki to był męczący dzień.


ROZDZIAŁ 3
GLINEK W GARNKU

Rano Glinka obudził wesoły głos pani Pędzlowej Gosi:
- Już ranek. Wstawaj, pobudka.  
- Co… co – powiedział trochę zdezorientowany.  
- No chodź na śniadanie, jesteś ostatni.
- Już idę Małgosiu – powiedział przecierając oczy.
 - Czekam przy mieszkaniu Kacpra.
Glinek szybko wstał i pobiegł w umówione miejsce. Był głodny jak wilk. Gdy tam dotarł zaniemówił, były tam wielkie truskawy, maleńkie pomidorki, bułki, szynka i nawet uwielbiane przez kotka solone paluszki.
- Hej Glin, dosiądź się do nas! – zawołała Angelika budząc kota z oniemienia. Glinek usiadł na miejscu pomiędzy Angeliką a Gosią nadal wpatrując się w te wszystkie smakowitości.
- Skąd wy to wszystko macie? – zapytał.
- Drugie śniadanie Weroniki podkradliśmy trochę z jej plecaka – odpowiedziała Małgosia.
- A nie zorientuje się? – chciał się upewnić Glinek.
- Nie, ma tego mnóstwo – zapewniła pani Pędzlowa.
- Codziennie bierzemy – Dodała Angelika. 
- A na kolację będzie coś jeszcze lepszego – wtrącił się do rozmowy Mateusz strugaczka, którego Glinek wczoraj poznał.
- Cicho!!!!!!! Nie można przez was spokojnie zjeść!!! Phi… - przerwała ich rozmowę gumka Dominika.
 - A co będzie? – zapytał Glinek kontynuując rozmowę bo wiedział że nie należy zwracać uwagi na pannę gumkę.
Temperówka nie odpowiedziała bo była zajęta pałaszowaniem ogromnej, czerwonej truskawki. Za to pytanie usłyszała Angelika:
- Pyszne, świeżutkie kleksy z zeszytu Weroniki – wyjaśniła i oblizała się na samą myśl.
- Jedzą kleksy! Lepiej wezmę trochę paluszków żeby mieć coś na kolacje – pomyślał kotek i ukradkiem zwędził ze stołu swój prowiant.
Dziesięć minut później uczta się skończyła i nie było już prawie jedzenia. Kiedy wracał z Małgosią do swojego domu zauważył drzwi, zza których dobiegał piękny zapach, więc Glinek natychmiast zapytał swoją towarzyszkę co to za pomieszczenie:
- Gosia, co jest za tymi drzwiami i czemu stamtąd tak ślicznie pachnie?
- Tam jest kuchnia, pokój w którym mama Weroniki robi jedzenie, ale nigdy tam nie wchodzimy, ponieważ znajduje się tam ogień i wrzątek, które mogły by nas zniszczyć – ostrzegła Małgosia.
Doszli do srebrnego koszyczka w którym mieszkał Glinek, pożegnał się z Małgorzatą i usiadł na krawędzi biurka. Ten wspaniały zapach był coraz mocniejszy, kotek nie wytrzymał:
- Pójdę tam, będę się trzymać z daleka od ognia i wrzątku, najem się, wrócę przed kolacją i nikt się nie zorientuje – pomyślał. Lecz nagle pojawił się problem, nie wiedział jak zejść z biurka, więc siedział i się nad tym zastanawiał. Minęła prawie godzina zanim Glinek coś wymyślił, ale w końcu mu się udało. W koszyczku w przegródce obok niego leżała wstążka. Postanowił opuścić się na niej na podłogę, a gdy wróci zaczepić ją o róg stołu i wspiąć się na górę. Opuścił się więc i poszedł w stronę tak zwanej kuchni. Gdy tam doszedł już od progu zobaczył najróżniejsze pyszności: były tam makarony, ciastka i ciasta polane lukrem, mięsa, sosy, owoce i warzywa, dosłownie raj dla takiego łakomczucha jak Glinek. Kotek zwinnie wskoczył na kuchenkę i już miał się rzucić na ciastko, które leżało na półce tuż nad nim, ale nie mógł dosięgnąć wyciągnął rękę już, już prawie dostał, ale nagle ześlizgnęła mu się łapa i wpadł do garnka pełnego wrzątku…
Na biurku trwała już kolacja, na szczęście linijka Angelika zauważyła że brakuje kotka. Powiedziała o tym Małgosi która poszła zobaczyć co się z nim dzieje. Gdy dotarła do jego mieszkania i zobaczyła  że jest puste, od razu pomyślała że kot mógł się wybrać do kuchni, więc natychmiast rozhisteryzowana pobiegła, żeby powiedzieć wszystkim o swoich przypuszczeniach. Gdy rzeczy o tym usłyszały wszystkie były przestraszone i bały się o niego, nawet gumka Dominika. Więc dzielnie całą grupą wyruszyły na wyprawę ratowniczą. Gdy dotarli na miejsce, bez zbędnej zwłoki zaczęli szukać kotka. Nagle Gosia zatkała sobie usta ledwo dusząc krzyk i wskazując palcem jeden z garnków, wszyscy spojrzeli we wskazanym kierunku i zaniemówili, tylko ołówek Kacper zachował czujność, wyciągnął z pojemnika drewnianą łyżkę i podał ją już prawie nieżywemu Glinkowi.


ROZDZIAŁ 4
MECZ RZECZY

Minął już miesiąc od eskapady Glinka do kuchni i prawie nikt już nie pamiętał o tym wydarzeniu (rzeczy mają krótką pamięć). Tym czasem wszyscy ekscytowali się meczem który Weronika miała oglądać w swoim pokoju. Rzeczy uwielbiały gdy dziewczynka to robiła. Jedyny Glinek nie miał zdania, bo nigdy nie widział nic takiego. Lecz Małgosia z Angeliką opowiadały mu o piłce, bramkach i biegających za tą piłką mężczyznach. Tyle było tych historii że kot sam nie mógł doczekać się widowiska. Wreszcie nadszedł ten dzień. Wszyscy mieszkańcy biurka co do jednego usadowili się na jego krańcu, naprzeciwko telewizora. Glinek siedział w najlepszym miejscu koło Angeliki i Gosi. Strasznie się niecierpliwił, w końcu to miał być jego pierwszy mecz! Na szczęście zaraz przyszła Weronika i włączyła TV. Właśnie zaczynała się gra. Gdy kotek zobaczył te kopnięcia, gole i taktyki, od razu się w tym zakochał. Cały mecz siedział oniemiały. Nie pisnął ani słówka i nie mógł oderwać oczu od telewizora. Kiedy gra już się skończyła Glinek nawet się nie poruszył. Angelika i Małgosia pomyślały że coś stało się kotu, potrząsnęły nim, a gdy to nie pomogło jeszcze raz tylko mocniej. Dopiero wtedy Glinek wrócił do  rzeczywistości. Dziewczyny zapytały kotka co się stało. Glinek odpowiedział że nic. Przyjaciółki chciały się dowiedzieć czy podobał mu się mecz, ale nawet nie zdążyły zapytać, ponieważ kot żegnając się pobiegł jak najszybciej do swojego mieszkania. Sam chciał spróbować zagrać w piłkę. Odszukał gdzieś zagubioną już dawno przez Weronikę szklaną kulkę i od razu zaczął za nią biegać oraz ją kopać. Ćwiczył tak długo że stał się lepszy nawet od tych panów grających w telewizji. W tym czasie pani Pędzlowa dowiedziała się że rzeczy chcą podzielić się na dwie drużyny i zagrać mecz. Szła to powiedzieć, Glinkowi, gdy była już pod jego mieszkaniem kot kopnął szklaną kulkę z taką siłą że jakby szybko nie podbiegł i nie przytrzymał jej nogą spadła by daleko za biurko. Małgosia aż otworzyła usta. Glinek dopiero teraz ją zauważył i troszkę się zawstydził.
- Jesteś świetny!! - wykrzyknęła pani Pędzlowa
- Nie Gosiu, ja tylko kopnąłem tę kulkę – powiedział nieśmiało kotek.
- Co ty nie widziałam nikogo kto by był w tym tak dobry, a poza tym przychodzę z wiadomością że dzisiaj popołudniu dzielimy się na drużyny i zagramy mecz.
- Co dzisiaj po południu! Ja też będę grać? No to pa Gosiu! – powiedział pchając ją w stronę jej mieszkania – Muszę ćwiczyć! Cześć, do zobaczenia! 
Pani Pędzlowa wracała do domu trochę zdezorientowana. O co chodziło Glinkowi? Dlaczego ją wygonił i tak się podekscytował? Jednym słowem Małgorzata szła do siebie z głową pełną pytań. Tymczasem kot ćwiczył tak zawzięcie że zaczęła go boleć łapa, ale nie przestawał kopać szklanej kulki. W pewnym momencie kopnął tak strasznie mocno że kawałek łapki oderwał mu się od reszty ciała. Na szczęście właśnie przyszła do niego Angelika żeby obwieścić że są razem w drużynie. Gdy zobaczyła Glinka bardzo się przestraszyła
- Glinek! Co ci się stało!?
- A no wiesz kopnąłem i…i no wiesz. Aaa! Ale boli!
- Poczekaj chwilę zawołam Małgosię. Ona będzie wiedziała co zrobić! – powiedziała linijka i wybiegła.
Kot został sam z bolącą łapą.
- Jak to się mogło stać - zastanawiał się.
 Po chwili ( która dla kotka była wiecznością) wróciła Angelika razem z panią Pędzlową:
- Cześć Glinek, chodź zabierzemy cię do lekarza – powiedziała Małgorzata biorąc razem z linijką kota pod ramiona.
- Do lekarza? To na biurku jakiś jest?
- Hmm nazywa się pan Kropelka.
- Czemu o nim nie słyszałem? Przecież poznałem wszystkich mieszkańców?
- No prawie o nim ci nie mówiłam. Jest okropnym gburem nikt o nim nie mówi.
- A czym jest ?
- Klejem
Przeszli całe biurko aż do miejsca gdzie już prawie nikt nie mieszkał zanim Małgorzata powiedziała:
- Już jesteśmy koło jego mieszkania.
Zobaczyli dużą ale niską, niebieską szkatułkę. Weszli do środka. Było pusto i cicho, a przy wejściu zobaczyli biały szyld z czarnym napisem „POCZEKALNIA”. W korytarzu było też mnóstwo napisów w stylu „NIE DOTYKAĆ” lub „NIE MOŻNA”. Małgosia najwyraźniej znała to miejsce, bo dokładnie wiedziała dokąd iść. Po kilku skrętach dotarli do drzwi z szyldem o treści „GABINET”. Małgorzata gwałtownie je otworzyła.
- Dzień dobry Kropelka. Potrzebujemy pomocy. – powiedziała stanowczo.
Zobaczyli czarny klej o ponurym wyrazie twarzy, który grzebał w jakiś rzeczach.
- Dla kogo dobry dla tego dobry. Spokojnie nie pali się, a swoją drogą nie słyszałem pukania – powiedział spokojnie.
Pani Pędzlowa posłała mu tylko surowe spojrzenie. Było widać że się jej boi.
- Już, już – mruknął tylko cicho pod nosem.
Kazał Glinkowi usiąść, nachylił się do niego szpiczastym końcem swojej głowy i wylał trochę kleju, potem tylko przyłożył do kota jego nogę, którą przynieśli ze sobą.
- Hura, teraz mogę zagrać mecz! – powiedział Glinek wesoło.
Nie – odparł klej.
- Dlaczego? – powiedziała podniesionym głosem Małgosia.
- Bo jeśli wciągu czterech tygodni będzie obciążać łapę znów mu odpadnie. A ja nie będę drugi raz mu jej przyklejać, jestem zajęty.
- Nie będę mógł zagrać. – zasmucił się kot.
- Nie martw się Glinek, mecz przełożymy żebyś zagrał, na pewno wszyscy się z tym zgodzą – powiedziała z uśmiechem dotąd nieodzywająca się Angelika.
Gdy wychodzili Małgosia chciała coś dorzucić na temat tłumów panujących u Kropelki i o tym jak bardzo musi być zajęty, ale rzuciła tylko oschłe do widzenia.


ROZDZIAŁ 5
PRZYJACIEL??

Dzień był słoneczny, weseli mieszkańcy biurka właśnie jedli śniadanie kiedy usłyszeli jak mama woła do Weroniki:
- Połóż ten długopis na biurko!
- OK! – odkrzyknęła dziewczynka
Pani Pędzlowa zaczęła się już nakręcać, była w swoim żywiole, a gdy zobaczyła nowego Glinek myślał że Gośka zemdleje. Rzeczy zobaczyły przystojny, szczupły długopis. Małgorzata najpierw straciła głos, ale później przypomniała sobie co robiła zwykle gdy widziała na biurku jakąś nową rzecz.
- Dzień dobry panu – powiedziała wreszcie, próbując ukryć zdenerwowanie.
Jednak długopis to zauważył.
- dzień dobry panienko, proszę nie denerwuj się tak – powiedział zalotnie.
Faktycznie była coraz bardziej zdenerwowana, zwykle w takich sytuacjach była to ekscytacja. Ale tym razem?
- Dzień dobry! – energicznie wtrąciła się do rozmowy Angelika.
- Dzień dobry! – zrobiła to samo gumka Dominika.
- Witam pana – spokojnie powiedział Mateusz strugaczka  ściągając kapelusz.
- Witam – przywitał się ołówek Kacper.
Glinek miał złe przeczucia co do Długopisu, ale przywitał się jak wszyscy.
- Jak masz na imię? – zapytała wciąż zdenerwowana Małgosia.
- Mieszko, dobra pani – odpowiedział.
-  Ja Gosia, chodź wszystko ci pokażę – Małgorzata była  ciągle zdenerwowana ale coraz bardziej zachwycona.
- Pójdę z wami - odparł Glinek.
Nowy udał, że coś widzi, Pani  Pędzlowa się obróciła.
- Ta dziewczyna jest moja – szepnął kot na uchu, a potem go przewrócił.
Małgorzata się obróciła.
- Nic tam… A! Co się stało! – Małgosia się przeraziła.
- O!! przewrócił się! – powiedział z udawanym smutkiem – chyba będziemy musieli iść sami!
- Nie, nic mi nie jest – powiedział kot gromiąc go wzrokiem.
- Chodź zaprowadzę cię do domu, musisz odpocząć ostatnio skończyło się to oderwaną łapą!
- Tak odprowadź biedaka ja tu zaczekam – powiedział Mieszko udając troskę.
A Angelika podbiegła do niego i zaproponowała że to ona może go oprowadzić. Pani Pędzlowa zdążyła to jeszcze usłyszeć i zrobiła taką minę że Glinek myślał przez chwilę że wróci tam, i pobije Angelę, lecz na szczęście tak się nie stało.
- Dlaczego on mnie przewrócił i dlaczego dziewczyny tak się o niego biją? – zastanawiał się Glinek siedząc u siebie. Później wpadła do niego Małgosia żeby zapytać jak się czuje.
- Co ci się tak podoba w Mieszku? – zapytał ją.
- Mnie… W Mieszku… Mnie nic…
- Aha – odparł kot.
Siedzieli w milczeniu. Gdy kotek myślał czy powiedzieć przyjaciółce co zrobił mu długopis zobaczył kątem oka jak Małgorzata ukradkiem ociera łzę.

Następnego dnia Mieszko spóźnił się dwie minuty na śniadanie.
- Wszyscy się o niego martwią, a żeby o mnie to musi minąć dwadzieścia! – złościł się w myślach Glinek.
- Kochany panie Mieszku czemu się pan spóźnił, tak się martwiliśmy? – zapytał go strugaczka Mateusz gdy już przyszedł.
- Bardzo was przepraszam –powiedział (znów) udając smutek – ale przecież na takie huczne śniadanie trzeba się odpowiednio ubrać – pokazał na swój garnitur.
Wszyscy popatrzyli na niego ze zdziwieniem, nikt z nich nigdy nie nosił ubrań, twierdzili że robią to tylko ludzie. Podczas śniadania Mieszko zadawał Glinkowi przemiłe pytania jak np. Dobrze dzisiaj spałeś? lub (to było naprawdę bezczelne) Czy nie potłukłeś się jak wczoraj się przewróciłeś? Glinek wtedy tylko z grobową miną i zabójczym spojrzeniem odpowiadał tak albo nie. Pod koniec posiłku Mieszko oznajmił, tu cytat: Gdyż je tylko śniadanie, ponieważ jako model nie może przybrać na wadze. Dziewczyny oczywiście natychmiastowo i równocześnie zapytały czy naprawdę jest modelem i chodzi po wybiegu. On odpowiedział, że owszem i zaczął im opowiadać o mnóstwie swoich pokazów. Trwało to godzinę. Glinek w tym czasie zdążył ulotnić się do domu. Był zmęczony więc uciął sobie drzemkę. Obudziło go potrząsanie.Był to Mieszko. Powiedział mu że jest głupim kocurem, który chce mu ukraść dziewczynę.

Wieczorem przy kolacji rzeczy rozmawiały tylko o nowym sąsiedzie. Jaki to on kulturalny, miły, model, nie chce przybrać na wadze, nosi ubrania. Kiedy kot zjadł, od razu pobiegł do siebie. Po pierwsze miał już dość tego, że wszyscy są zachwyceni Mieszkiem, a po drugie chciał się spokojnie zastanowić jak można by go unieszkodliwić. Myślał i myślał. Aż w końcu wpadł na pomysł. Poderwał się i pobiegł do reszty.

Rano przed śniadaniem kiedy kot jeszcze spał. Przybiegł do niego długopis powymyślał mu i parę razy kopnął. Wtedy z ukrycia wyszli wszyscy mieszkańcy biurka.
- O dzień dobry Co wy tu robicie? – powiedział zdenerwowany z krzywym uśmiechem Mieszko.
- Wszystko słyszeliśmy – odparła Małgosia
- Wszyściutko – dodała Angelika
- Więc będziesz mieszkał na odludziu jak Kropelka i nie będziesz się do nas wtrącać OK?
- Ale.. Ale
- Cicho – powiedział Glinek.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moje spostrzeżenia czyli spektakle a zapach perfum.

Co kupiłam - moje najnowsze książkowe zakupy