Recenzja książki "Zatrute ciasteczko" Alana Bradley'a
Mój pierwszy post na blogu. Postanowiłam moją przygodę z blogowaniem zacząć od recenzji mojej ulubionej książki. Pierwszej części serii "Flawia de Luce" Alana Bradley'a. Po prostu szaleje za tą serią. Opowiada o dziewczynce imieniem Flawia, która interesuje się chemią, a konkretnie truciznami. Całe dnie przesiaduje w starym laboratorium, które "odziedziczyła" po swoim wuju Tarze. Jej ojciec to filatelista, który nie wychodzi ze swojego gabinetu pełnego klaserów. Jej mama, Harriet zmarła tragicznie, gdy Flawia miała rok. Jedyną osobą w domu, z którą dziewczynka może normalnie porozmawiać jest Dogger, człowiek od wszystkiego posiadający mroczną przeszłość,Dogger zrobił by wszystko dla rodziny Deluc'ów. dziewczynka ma dwie starsze siostry: Felę i Dafne, na których testuje swoje trucizny. Flawia jest nad wyraz inteligentna jak na swój wiek, a śledztwo w sprawie zabójstwa idzie jej lepiej od policji. Akcja zaczyna się rozkręcać gdy pani Mullet (gospodyni państwa deluc'ów) znajduje na progu niemiłą niespodziankę. Dzień później Flawia odkrywa rudego mężczyznę w grządce ogórków, który wydając ostatnie tchnienie dyszy jej prosto w twarz słowo "vale". Akcja powieści dzieje się w Anglii w czasach króla Jerzego i zahacza o dużo warte znaczki oraz wydarzenia z dzieciństwa taty głównej bohaterki. Dziewczynka jest mistrzynią kłamstwa i sama tak się nazywa. Książka jest pełna zwrotów akcji, zaskakująca i przede wszystkim bardzo wciągająca (;

Komentarze
Prześlij komentarz